wtorek, 21 października 2014

Filos #4

Na drugi dzień, Nahia wstała nie wiedząc gdzie się znajduje. Po dłuższej chwili rozmyślań nad tym co się stało i co robiła wczorajszego dnia przypomniała sobie dokładnie gdzie jest. Przez parę chwil użalała się nad sobą, po czym zaczęła myśleć o tym gdzie jest Jimmy. Przecież to jego łóżko. Miał ją obudzić, a najwyraźniej nigdy tego nie zrobił...
Nahia szybko wygramoliła się z łóżka, zajrzała do małej, aczkolwiek dobrze zaprojektowanej toalety. Szybko ochlapała twarz wodą i poprawiła włosy. Po mniej więcej pięciu minutach otworzyła cicho drzwi wystawiając głowę na korytarz. Rozejrzała się dokładnie czy nikogo nie ma w okolicy i zaczęła się wsłuchiwać próbując usłyszeć czy przypadkiem w domu nie ma kogoś poza Jimmy'm. Po chwili, gdy nie usłyszała niczego nadzwyczajnego postanowiła powoli zejść na dół. Jakby nie było, była ubrana jedynie w koszulkę swojego ulubionego zespołu - Black Sabbath - oraz damskie bokserki. Nie czuła się komfortowo ze świadomością, że Page może ją tak zobaczyć, aczkolwiek zostawiła większość swoich rzeczy w szafie na dole, nie miała innego wyjścia jak szybko przemknąć przez salon, zabrać swoje rzeczy (co swoją drogą było nie lada wyzwaniem, w kwestii wybierania ciuchów była stereotypową kobietą, pół godziny stania przy szafie nie zaowocowałoby w żadną sensowną decyzję), i znowu szybko podążyć do toalety, gdzie mogłaby wziąć cieplutki prysznic i się troszeczkę zrelaksować.Schodząc na dół Nahia nie rozglądała się po domu, jej celem było jak najszybsze dotarcie do wspomnianej wcześniej szafy i przemknięcie niezauważoną do łazienki. Poczuła dozę satysfakcji, gdy pomyślała o fakcie, że nie natrafiła na Jimmy'ego. Poczuła także ulgę ma myśl, że nie musi się wcale tak bardzo śpieszyć z doborem stroju.

Po pięciu minutach dalej stała tak przy szafie, myśląc jaki kolor dzisiaj pasowałby najbradziej, jaki ma humor, na co ma ochotę... przebierała
Minęło kolejne pięć minut i nagle poczuła jak coś bardzo delikatnie szturcha ją w prawe ramię. Nie spodziewała się, że gdy się odwróci zobaczy za sobą Jimmy'ego. Oczy miała jak pięciozłotówki, rzuciła ciuchy, które miała na podłogę i naciągnęła swoją koszulkę tak nisko jak tylko mogła. Jimmy kiwał tylko głową. Nahia patrzyła na niego z niezrozumieniem. Nagle gitarzysta podniósł rękę i wsazał dłonią w stronę kuchni. Dziewczyna odwróciła głowę we wskazywanym kierunku i to co zobaczyła przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Jimmy, okej, mogła się spodziewać, ale tam było całe Led Zeppelin plus gitarzysta Aerosmith, Joe, którzy na nią patrzyli!

Głupia, głupia, głupia! 

Karciła siebie w myślach za to, że nie spojrzała w drugą stronę, gdy schodziła na dół. Może wtedy ujrzałaby dom pełen facetów plus tę dziwną dziewczynę, z lisem i wiewiórką na rękach. Nawet te zwierzaki się na nią spoglądały.
- Przez cały ten czas? - zapytała zawiedziona, czując jak krew napływa jej do twarzy, co miało zwiastować to, że za chwilkę zrobi się czerwona jak burak.
Odpowiedzi słownej się nie doczekała, w zamian za to każdy kiwał tylko głową w porozumieniu.
Nahia uciekła szybko do toalety zatrzaskując za sobą drzwi. Po paru minutach analizowania całej sytuacji przypomniała sobie, że w końcu nie wzięła żadnych ciuchów. Przecież nie mogła spędzić reszty dnia w kiblu... Wiedziała, że prędzej czy później będzie zmuszona go opuścić. Przygotowała się dobrze przed wyjściem naciągając po raz kolejny długą koszulkę aż do samych kolan, wbiegła na prędce do salonu i zabrała leżące na podłodze ciuchy i kosmetyczkę. Tak szybko jak się pojawiła, tak szybko zniknęła. Nie zdążyła nawet odnotować reakcji ludzi obserwujących ten, tak jak ona by to uznała, cyrk. Uznała, że ten jeden raz był wystarczająco żenujący, nie chciała tego przeżywać znowu. Uważnie zaryglowała drzwi na zasuwę i oparła się ciężko o framugę. Odetchnęła zfrustrowana, nie wiedząc jak powinna się teraz zachować w stosunku do Jimmy'ego. Narobiła mu wstydu przy jego znajomych...

Pewnie będzie chciał wycofać swoje zaproszenie. A jeśli tego nie zrobi, to tylko przez grzeczność. 
Sama powinnam to zrobić. Przeprosić, podziękować i wyjść. Tak. Tak właśnie zrobię.

Nie zastanawiając się już dłużej rzuciła swoje rzeczy na podłogę i podeszła do prysznica. Druga łazienka była zdecydowanie bardziej przestronna od tej w pokoju Page'a. Odkręciła kurki z wodą i próbowała przez jakiś czas dostosować idealną temperaturę. Niestety jej pragnienie ciepłego prysznica zamieniło się na radykalnie na chęć wylania na siebie kubła zimnej wody z kostkami lodu.

Gdy dziewczyna wyszła z łazienki nikogo oprócz Page'a już nie było. Nahia ucieszyła się chwilowo, ale zaraz przypomniała sobie, że ciągle musi się skonfrontować z Jimmym. Podeszła powolnym krokiem i ze spuszczoną głową do gitarzysty, który nie mógł jej zauważyć, ponieważ był odwrócony do niej tyłem stojąc przy wysepce kuchennej przeglądając jakieś papiery. Obok niego stał kubek parującego napoju, który popijał co jakiś czas. Gdy Nahia stanęła już wystarczająco blisko, chrzaknęła cicho, by zwrócić na siebie uwagę. Jimmy natychmiastowo się odwrócił spoglądając na nią ze znacznej odległości. W końcu był od niej o półtorej głowy wyższy.
- Przepraszam - weszli sobie w słowo wypowiadając ten jakże wymowny wyraz w tym samym czasie. Jimmy uśmiechnął się szeroko śmiejąc się delikatnie, a dziewczyna podniosła głowę patrząc prosto na niego szeroko otwartymi oczami. Jej mina dokładnie oddawała jak bardzo zdezorientowana w tym momencie była.
- Nie masz za co przepraszać. Powinienem był cię uprzedzić, że będę miał gości - powiedział zakłopotanym głosem drapiąc się niedbale po karku.
- Nie no, co ty. Nie przejmuj się. Ci ludzie byli pewnie bardziej zainteresowani kim ja jestem niż, tym że byłam ubrana w piżamę. Chyba.
- Oczywiście zaraz zaczęły się pytania jak długo ze sobą jesteśmy i gdzie się poznaliśmy - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Wybacz, że wprowadzam takie zamieszanie do twojego życia. Jak chcesz to mogę się wynieść. Choćby dzisiaj.
Jimmy chwycił Nahię za oba ramiona.
- No i gdzie się podziejesz? Nie masz dokąd pójść, to jedno, a drugie, to nie wprowadzasz żadnego zamieszania w moim życiu, wręcz przeciwnie, może w końcu wprowadzisz trochę pożądku i stabilizacji.
Nahia roześmiała się głośno, co tym razem wprawiło chłopaka w konsternację. Dziewczyna widząc jego minę szybko wytłumaczyła:
- Kobieta wprowadzająca stabilizację w domu, zawsze myślałam, że to zadanie facetów.
Jimmy słysząc to znowu szeroko się uśmiechnął. Wyglądał jakby właśnie spadł mu kamień z serca. Dziewczyna nie zdawała sobie jeszcze sprawy z tego, że tak było naprawdę.

niedziela, 20 kwietnia 2014

Filos #3

- Nie no, czekaj! - Jimmy wyrwał się z jej stalowych "uścisków" i sam chwycił ją dosyć mocno za nadgarstek. - Proszę o wyjaśnienia.
- Teraz, tutaj? Naprawdę?
- Teraz i tutaj! - Prawie że wykrzyczał, lecz chyba nie celowo.
- No dobra -  Nahia oparła się o maskę swojego własnego samochodu i tym razem to ona spróbowała uwolnić się z jego ubezwłasnowolnienia, co spowodowało nic więcej jak bardziej dokuczliwy ból. - No to powiedzmy, że znam, a raczej znałam - podkreśliła dosadnie - Roberta.
- Skąd? Jak? - Dopiero teraz puścił jej  rękę. - I co robią te kartony w twoim samochodzie?
Nahia uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
- To o czym najpierw mam mówić? O byłej miłości mojego życia - prychnęła ze śmiechem - czy o kartonach i prawdziwym celu moich odwiedzin?
Jimmy nie wiedział co powiedzieć. Zapewne nurtowała go bardziej historia dotyczącą jego przyjaciela, ale zależało mu na niej, w jakiś sposób. Westchnął głęboko.
- Coś się stało poważnego? - spytał z nieudawanym zmartwieniem.
- Tak. Urodziłam się prawie 18 lat temu - położyła dłonie na biodrach. - Włamali mi się do domu. Zostałam ze zdemolowanym mieszkaniem, choć nie wiem czy tam jeszcze było coś do zepsucia, no i najważniejsze jestem bez kasy - łapczywie złapała powietrza. - Jutro miałam zapłacić za wynajem, ale właściciel nie zgodził się na przełożenie terminu zapłaty, więc byłam zmuszona oddać klucze - kontynuowała. - Nie mam gdzie mieszkać i póki co, za co żyć.
- No to ładnie.
Nahia zaśmiała się krótko, po czym zrobiła skwaszoną minę, gotowa do płaczu. Nie mogła jednak sobie na to pozwolić.
- No. Normalnie poszłabym do jakiegoś taniego motelu, czy coś, ale obawiam się, że nawet na to mnie nie stać. Więc przyjechałam cię prosić o pomoc. Jesteś tu jedyną osobą, którą znam. Ale zrozumiem jak się nie zgodzisz, najwyżej wrócę do rodziców. Nie ma problemu. Każdy ma swoje życie, zwłaszcza ty, jako słynna gwiazda rock'a. O Boże... czym ja sobie zasłużyłam!?
Jimmy stał tak w milczeniu przez jakąś chwilę.
- No, widzę że masz własne, poważniejsze kłopoty. Okej. Będę się zbierać - Nahia wstała z maski i skierowała się do drzwi od strony kierowcy. Już miała wsiadać, kiedy nagle poczuła jak ktoś znowu łapie ją za jeszcze leciutko obolały nadgarstek. Spojrzała się na potencjalnego napastnika, który również był w nią wpatrzony.
- Zastanawiałem się... - urwał.
- Hm?
- Zastanawiałem się... czy ty zawsze tyle gadasz? - mówiąc to patrzył w przestrzeń za samochodem, zapewne podziwiając widok małego parku.
Nahia wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem. Gdy uznała, że było to trochę nie na miejscu, uspokoiła się, ale dalej się uśmiechała. On również.
- W takiej sytuacji nie zostaje mi nic innego jak zaproponować Ci moją kanapę.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- Będę ci wdzięczna do końca życia, przysięgam.
- No nie wątpię - zaśmiał się delikatnie i zrobił diabelską minę.
Jimmy okazał się być właścicielem najmniejszego z tych domów (swoją drogą i tak był ogromny), które Nahia miała okazję tam zobaczyć, co więcej był on bardzo przytulny, ładnie, nowocześnie urządzony i czysty. Page okazał się być doskonałym gospodarzem, oprowadził ją po swoich "czterech ścianach" dokładnie wszystko pokazał, opisał, wyjaśnił. I mimo że dziewczyna zajmować miała tylko kanapę i bardzo małą część jego szafy, cieszyła się, że będzie miała kogoś przy sobie i że będzie to właśnie Jimmy. Szybko zaklimatyzowała się w nowym, tymczasowym miejscu zamieszkania... Fakt, że musiała się wyrzec prawie wszystkich nawyków dziewczyny posiadającej w przeszłości chociażby własny pokój z łazienką trochę ją speszył, ale nie mogła narzekać. Przynajmniej miała gdzie spać. Gdy zdążyła się rozpakować akurat wybiła godzina 8. Mogła więc usiąść na chwilę, później wziąć prysznic i pójść spać. Tak właściwie to nie miała ochoty na nic więcej.
- No nareszcie skończyłam - rzuciła z uśmiechem wychodząc z sypialni Jimmiego.
- To co? - Odwzajemnił jej uśmiech. - Usiądziemy i napijemy się czegoś? Mam całkiem smaczne wino, wiem że nie przepadasz, ale nie mam nic innego. Chyba, że wolisz wódkę.
- Nie, to dziwne, ale nie mam zbytniej ochoty na alkohol dzisiaj. Jedyne co bym teraz robiła to spała.
- Nie ma sprawy, już przynoszę ci pościel.
- Nie no. Nie no, co ty. Pójdę spać dopiero jak ty się zdecydujesz. Nie dość, że ci okupuję salon, to jeszcze będę dyktować kiedy masz iść spać. Błagam. Poza tym nie pracuję, jeszcze, co swoją drogą mam nadzieję się szybko zmieni, więc mogę posiedzieć do późna. Tylko muszę cię uprzedzić. Śpię do południa. Albo nawet dłużej. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale jest tak od kiedy pamiętam. Zawsze rodzice wściekali się na mnie bo zasypiałam do szkoły, albo w weekendy sypiałam do trzeciej. I znowu ten słowotok... wybacz.
Jimmy znów się roześmiał kiedy zobaczył jak w zdenerwowaniu uderzyła się pięścią w czoło.
- Nic nie szkodzi.
Nahia westchnęła.
- Może Ty mi coś o sobie opowiesz? Co robisz, gdy nie jesteś zajęty karierą aspirującego muzyka?
- Aspirującego muzyka, hę? - Nagle uśmiech z jego twarzy zniknął. - No co ja ci mogę powiedzieć... Robiło i robi się różne rzeczy. Póki co nie jesteśmy w trasie, więc jakoś wszystko idzie.
- I to tyle?
- Tyle? A czego się spodziewałaś?
- Nie wiem. Jakichś szalonych opowieści pełnych narkotyków, przelotnych miłości, romansów i w ogóle.
- Nie lubię o sobie mówić, nie mam być z czego dumnym póki co, nie jestem wzorem do naśladowania i chyba nigdy nie będę.
Dziewczyna zmilkła w zastanowieniu. Wydawałoby się, że chłopak także. Siedzieli tak przez dłuższą chwilę oboje pogrążeni we własnych myślach. Nagle z dosyć intensywnego letargu wyrwało ich donośne pukanie do drzwi. Jimmy skrzywił się w zdziwieniu i spojrzał na Nash. Ona tylko wzruszyła ramionami i rzuciła:
- Jestem zmęczona. Poza tym nie chcę się naprzykrzać, mogę iść do twojej sypialni? Obudzisz mnie, jeśli zdążę usnąć.
- Jasne, nie krępuj się. Wiesz gdzie wszystko jest, więc idź.
- Dziękuję - rzekła z uśmiechem wspięła się na palcach i przytuliła go mocno. Jimmy w zdumieniu chciał coś odpowiedzieć, ale dziewczyna tak szybko jak go złapała, tak szybko się od niego oderwała i pobiegła na górę. Chłopak wolnym krokiem podszedł do drzwi wejściowych, by zaprosić do środka gościa. Za drzwiami stał Robert. Jim nie był nawet zaskoczony, właściwie to nawet się go spodziewał.
- No, to skąd znasz Nahię? - Rob spytał bez zastanowienia ledwo co przekraczając próg drzwi.
- Żadnego "cześć" albo "co słychać"?
- Nie przyszedłem pierdolić bez sensu. Dobrze wiesz, że zapowiedziałbym wizytę wcześniej.
- No tak... Ale czemu ona cię tak bardzo interesuje?
- Pierwszy zadałem to pytanie i chciałbym żebyś na nie odpowiedział - Robert wydawał się być o coś rozzłoszczony.
- Wpadliśmy na siebie w sklepie parę dni temu, wydawała się miła, więc się przedstawiłem...
- I tyle? Chcesz mi powiedzieć, że to był zwykły przypadek?
- No a czego się spodziewałeś? Że prześledziłem twoją przeszłość w poszukiwaniu jakichś brudów?
Robert zamilkł na dłuższą chwilę.
- Po prostu ten zbieg okoliczności wydał mi się trochę śmieszny i nie na miejscu, dlatego przyszedłem zapytać - odpowiedział skonsternowany.
- No widzisz, takie rzeczy się jednak zdarzają. Chcesz coś do picia?
- Najlepiej wódkę.
Jimmy przystanął na chwilę i spojrzał w stronę schodów zamyślony. Nie wiedział czy to był dobry pomysł, ze względu na Nash, ale coś mu mówiło, że jego przyjaciel nie byłby zbyt zadowolony, gdyby się dowiedział, że ona wówczas śpi w jego pokoju. Przecież kiedyś byli parą, przynajmniej tyle wywnioskował.
- To co? Masz tę wódkę, czy nie? - Niecierpliwił się Robert.
Jimmy szybko podszedł do lodówki i wyjął alkohol i sok pomarańczowy. Szklanki leżały tuż przy stole, więc nie musiał za bardzo się napracować.

W końcu po wypiciu pierwszej połowy litra Robert się odezwał:
- Byliśmy kiedyś parą.
- Domyśliłem się.
Robert podniósł wzrok znad szklanki i wbił go w Jimmiego.
- Była moją pierwszą prawdziwą dziewczyną. Idealnie taką jakiej chciałem. Szczera, szalona, ładna, urocza, niestosowna, ale skromna. Nie można mieć wszystkiego. Byłem wtedy od niej dwa lata starszy. Niby niewielka różnica, ale była widoczna. Jej rodzice nigdy nie puścili by jej razem ze mną. Przykładna rodzina z planami dla swoich dzieci... Mimo, że dziewczyna była idealna.
- To co się stało, że już nie jest?
- Musiałem stamtąd wyjechać. Błagam cię, kurwa. Nie mogłem siedzieć na dupie patrząc jak życie ucieka mi między palcami. Nie nadawałem się na męża, nie o tym marzyłem. Wiem, że byłem dupkiem mówiąc jej, że będę pisał i odwiedzał. Wiem, że zawiodłem ją mówiąc, że po nią wrócę. Niczego jednak nie żałuję.
Tym razem to Jim oderwał wzrok znad szkła wbijając wzrok w Roberta. Dobrze, że Nahia nie musi tego słuchać. Załamałaby się. Przykre, pomyślał. Tak właściwie to od kiedy mu tak bardzo zależało na jakiejkolwiek dziewczynie. Mógł mieć prawie każdą, dlaczego tak bardzo zależy mu na jej uczuciach? Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Podziękował w duchu za alkohol i znowu napełnił sobie szklankę do połowy.
- Nie powinienem pić - powiedział, przechylił szklankę i wypił wszystko za jednym zamachem.