środa, 25 grudnia 2013

Filos.

Nagle oczom Nahii ukazał się widok, o którym tak długo marzyła, który sprawiał jej więcej niż przyjemność. Trudno to ubrać w jakiekolwiek słowa. Koncerty swoich idoli po prostu trzeba przeżyć. Oprócz miliona emocji, które w jednej chwili odczuwała, dotarło do niej, że jest inaczej niż to sobie próbowała w przeszłości wyobrazić. Było milion razy lepiej. Od szału poprzez smutek, graniczną radość i zapomnienie. Wszystko. Wszystko na raz. Zaczęła patrzeć na twarze swoich bohaterów muzycznych. Uroczy Bonzo, Jones, śmieszny uśmiech Jimmiego i on... nagle wszystkie jej emocje uciekły. Zastąpiła je pustka. Taka jak w jej szczenięcych latach, wtedy kiedy nie widziała świata poza nim. Wtedy kiedy ją zostawił. Wtedy.

No właśnie! Wszystko jest przeszłością, koniec. Tego już nie ma. Skończ otwierać to, co już nigdy nie powinno być ruszone, nic nie mogłaś zrobić, on też nie. Znasz to uczucie. Wiesz jak to jest. Dlatego tak bardzo bronisz swoich marzeń. To cię tego nauczyło. Trzeba coś poświęcić dla innego dobra, dla lepszej przyszłości. Trzeba.

Próbowała wmawiać sobie, że nic się nie stało, właśnie tak samo jak wtedy. Jednakże widząc go, grunt uciekał jej spod nóg. Szybko przemieściła się na tyły klubu, oparła się o ścianę i patrząc na nich, mając nadzieję, że jej już nigdy nie rozpozna, upiła spory łyk drinka. Uznała to za niewystarczającą ilość alkoholu. Zdecydowała, że pójdzie po coś mocniejszego, przyda jej się. Wróciła więc do przystojnego barmana, a jednocześnie jej bodyguarda jak się w końcu dowiedziała i poprosiła o wódkę, dużo wódki. I tyle też otrzymała. Wróciła pod ścianę i sącząc alkohol znowu na nich patrzyła. Zaczęli grać. Znów ten kalejdoskop uczuć jak i wspomnień. Jedno zamieniało się w drugie, ale jedna emocja w jej mniemaniu jej nie opuszczała - złość. Do siebie, do Jimmiego, że ją tu zabrał... Do Roberta. Wkrótce dotarło do niej, że to nie złość, to żal i przykrości, które skutecznie do niej wracały.
Mijały kolejne minuty. Nie była pewna ile, ale mijały. Nie potrafiła od nowa czuć tego wszystkiego co na początku. Z każdym łykiem trunku coraz bardziej opierała się swojej smutnej przeszłości.
Czemu? Czemu? Czemu? Ciągle powtarzała sobie jedno pytanie wracając do wspomnień, szukając odpowiedzi. Przestało mu zależeć? Może nigdy nie zależało? Idiotka! Przecież wiedziałaś, że to była konieczność.
Nie. Nie była. Mógł przecież poczekać. Te dwa, pierdolone lata by go nie zbawiły. A może jednak? Może nigdy by go tu nie było, gdyby czekał? Powinna się cieszyć. Przecież jej prawdziwa miłość odnalazła swoje prawdziwe szczęście. No właśnie, już nie miłość. A żal, pustka i współczucie. Nic więcej. A skoro nic więcej, to nie powinna się tym specjalnie przejąć, czyż nie?
To dlaczego? Dlaczego tak bardzo widok jego blond czupryny, niebieskich oczu i zawadiackiego uśmiechu ją bolał? Właśnie, bo kiedyś ten widok należał tylko do niej. Całymi długimi godzinami, dniami i nocami. Mogła go podziwiać, dotykać, całować, pieścić. Mogła z nim rozmawiać, był taki elokwentny, radosny, ciepły. Ciekawe jaki jest teraz? Może całkowicie się zmienił? Może nie?
Tylko pytania, same pytania!
I nagle w jej głowie zapanowała cisza. Koniec natrętnych myśli i domysłów. W tym samym czasie koncert się skończył, a Jimmy właśnie zeskoczył ze sceny i podążał w jej kierunku. Wiwaty fanów wydawały się dziwnie ciche, stłumione i oddalone. Słyszała tylko bicie własnego serca oraz widziała coraz bardziej zbliżającego się Page'a. Mówił coś. Spytał jak jej się podobało. Co powinna odpowiedzieć? Przecież w rzeczywistości wcale ich nie słuchała. Więc milczała.
- Nahia! Hej! - pomachał jej ręką przed oczami. - Żyjesz? - uśmiechnął się znów. Ona również. Odłożyła pustą szklankę i spojrzała na niego również z uśmiechem.
- Bardzo mi się podobało. Kolejne marzenie mogę wykreślić.
- To było twoje marzenie? Coś słabe je masz - zaśmiał się.
- Naprawdę tak uważasz? Więc czas je troszkę podrasować - dodała po chwili milczenia.
- Chodź, chciałem cię przedstawić chłopakom. Na pewno ich polubisz, a oni ciebie, mimo że są strasznymi skurwysynami. Ale to chyba normalne w tej branży - powiedział i pociągnął Nahię za rękę. Prowadził ją dokądś. Nie dokądś, tylko na backstage, z pewnością. Pewnie wszystkie dziewczęta jej właśnie zazdrościły. Która by tak nie chciała? Ale jej nic nie obchodziło. Nie wiedziała skąd nagle to wypranie z jakichkolwiek emocji. Chwilę później stwierdziła, że to błogie uczucie. Oby zostało z nią jak najdłużej. Była pewna, że to sprawka alkoholu, nie wiedząc dlaczego działał na nią inaczej niż na większość społeczeństwa. Zamiast płaczu, zobojętnienie. Tak bardzo potrzebne w tej chwili. Idąc bardzo wolnym krokiem znowu zaczęła zadawać sobie pytania.

Cholera... On mnie pozna. Przecież nic się prawie nie zmieniłam od tamtego czasu. Idiotka! W ogóle się nie zmieniłam! Za to on schudł, pobladł, wygląda na starszego. To pewnie przez zmęczenie. Nie możesz tam iść, to tylko dodatkowe kłopoty. Nauczyłaś się już żyć bez niego... więc nie może się znowu w nim pojawić.

 Nahia zatrzymała się przed sceną, za którą znajdował się pokój dzisiejszych gwiazdorów. Jimmy spojrzał się na nią z pytającym wyrazem twarzy. Ona zaczęła rozglądać się dookoła starając się wymyślić jakieś sensowne wyjaśnienie.
- Eee... nie mogę.
- Czego nie możesz?
- No... - jąkała się wskazując stronę sceny.
- Co no?
- No... I... iść.
 - Co? Dlaczego? - zdziwił się mocno, co znowu widać było po jego twarzy.
- Bo tak.
- Mhm. Bo tak. Wszystko jasne.
- No cholera! - Wściekła się delikatnie.
- Muszę iść. Po pierwsze jestem pijana, a mam jutro rozmowę o pracę - nagięła troszkę prawdę.
- W niedzielę? Pokiwała niepewnie głową.
- No dobra, niech będzie. A po drugie? - spytał marszcząc brwi.
- Co? - No powiedziałaś po pierwsze, ale nie dokończyłaś.
- No widzisz!? Nie wiem już nawet co mówię!
- No ok. - Ok? - Idź. Jak musisz, i chcesz, to idź.
- No dobra. Too... do zobaczenia?
- Mhm, do zobaczenia - Jimmy uśmiechnął się delikatnie, dotknął jej policzka i po chwili odszedł. Nahia została sama. Z tym dziwnym uczuciem, że już się jednak nie zobaczą.

Był środek nocy, uwielbiała tę porę dnia. Kochała nocne spacery, intrygowało ją wszystko co się wówczas działo, ale jednocześnie się jej bała. Przynajmniej kiedy była sama, jak teraz. Z jednej strony po alkoholu jej to nie przeszkadzało i mogła wszystko przemyśleć, z drugiej zaś nie znosiła być samotna. Kolejny paradoks towarzyszący jej uczuciom i poglądom. Była tego świadoma i jednocześnie zaciekawiona dlaczego. Cóż. Najwyraźniej kolejne pytanie na które odpowiedzi nie znajdzie. Nigdy.
Do apartamentowca, w którym mieszkała dotarła po godzinie spaceru. Trochę po drodze pobłądziła, ale mili państwo, których zaczepiła wskazali jej poprawną drogę. Jedyne czego teraz chciała to letni prysznic i łóżko. Weszła więc po schodach i po omacku szukała klamki od tych starych drzwi, gdy jej dotknęła poczuła jak otwierają się one bez wkładania w to żadnego wysiłku, nagle jakby wytrzeźwiała, dosłownie wparowała do mieszkania, zapaliła światło i zaczęła rozglądać się po splądrowanym pomieszczeniu.
- Kurwa - skwitowała półgłosem. - Kurwa, tylko nie to! Pobiegła szybko w miejsce gdzie ukryła włożone do plastikowego pojemnika pieniądze i ku jej jeszcze większemu niezadowoleniu nie znalazła ich.
- Nie... - szepnęła będąc na granicy płaczu. Padła na kolana i opierając ręce i głowę na wannie, wybuchnęła płaczem.

________________________________________________________



Krótkie, bo krótkie, ale jest. ;)
Za niedługo będzie więcej, obiecuję. Wolne, brak innych zajęć, więc będzie, na pewno! ^_^
Enjoy! 

2 komentarze:

  1. Jak dobrze, że coś dodałaś! Już myślałam, że się nie doczekam!
    Rozdział oczywiście genialny! Kocham to jak piszesz. Masz wspaniały dobór słów i nie zauważyłam żadnych błędów.
    Myślałam, że Nahia pójdzie na ten backstage. Ehh, ja bym poszła :D
    Na początku troszkę nie zrozumiałam, ale potem się ogarnełam z tym facetem, który ją zostawił. To był Robert, prawda? :D wyjechał i ją zostawił, a ona bardzo to przeżyła. Zgadłam? Przez te święta i wszechobecne jedzenie mój mózg zaczyna gorzej pracować, a ja sama staje coraz grubsza hahahahaha . No nie ważne.
    Cieszę się, że coś dodałaś i jezeli znowu zrobisz taką ogromną przerwę to Cię znajdę i osobiście zmuszę do pisania :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo motywujace komentarze, jedna osoba, ale wiedząc, że to czytasz i za tym przepadasz motywuje aż za bardzo! ;) Co do tego niezrozumienia może to być niestety możliwe, pisanie tego rozdziału okazało się być wyjątkowo trudne - powstawał prawie dwa miesiące (ale takie już skutki nierozgarnięcia). :P Ale miałaś rację, Nahia była kiedyś z Robertem, jest od niej dwa lata starszy, kiedy on skończył 18 lat wyjechał w pogoni za marzeniami. Aczkolwiek nie będę więcej spojlerować, wszystko na pewno wyjaśni się w dalszych rozdziałach. ;) Dziękuję i do następnego!

    OdpowiedzUsuń